Kłopoty ze spłatą kredytu hipotecznego mogą przydarzyć się każdemu. Istnieje jednak parę sposobów na to, jak sobie z nimi poradzić.
30-proc. obniżka pensji? A może w ogóle utrata pracy? Nie są to okoliczności, z których osoba spłacająca hipotekę mogłaby się ucieszyć. Właściwie to nie uradowałoby to nikogo. W najgorszym możliwym scenariuszu oboje małżonków tracą pracę i kredytu po prostu nie ma z czego spłacać.
Najważniejsza w tym wszystkim jest prewencja. Warto rozważyć sobie najgorsze scenariusze i przygotować się na nie. Niepisana zasada mówi, że powinniśmy mieć zgromadzone tyle oszczędności, by bez większego problemu przetrwać bez przychodów sześć miesięcy. Trzeba więc sprawdzić, ile pieniędzy miesięcznie wydaje nasze gospodarstwo domowe i zgromadzić sześciokrotność tej kwoty. Oczywiście jest to proces długotrwały, nie da się przeprowadzić go w ciągu miesiąca, czy nawet pół roku. Stosunkowo najłatwiej jest oszczędzać w okresie prosperity, ale kto wówczas myśli o negatywnych scenariuszach?
A jeśli już źle się stało i trzeba sobie z tym jakoś poradzić, to co robić? Najgorszym rozwiązaniem jest chowanie głowy w piasek i udawanie, że wszystko jest w porządku. Prędzej czy później bank dowie się, że klient ma problemy, a im później się dowie, tym wcale nie jest lepiej dla kredytobiorcy.
Sposobem na tymczasowe problemy ze spłatą mogą być tzw. wakacje kredytowe. To czasowe zawieszenie spłaty całości lub części raty kredytowej. Ta usługa jest dostępna w każdym banku i nie jest odpłatna. Trzeba jednak pamiętać, że mówimy tu o zawieszeniu spłaty, a nie anulowaniu jej. Pieniądze i tak trzeba będzie bankowi oddać.
W mniej drastycznych przypadkach (czyli nie utrata pracy, a np. problemy z dopięciem domowego budżetu) poradzić jest sobie łatwiej. Można np. spróbować negocjować z bankiem obniżenie marży kredytowej. Jeśli zaciągaliśmy kredyt złotowy w 2009 r. to z duzą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że marża zapisana w umowie kredytowej jest dużo wyższa od aktualnie oferowanych. Jeśli bank nie będzie skory do rozmów rozwiązaniem jest refinansowanie, czyli przeniesienie kredytu do konkurencji. Inna opcja to wydłużenie okresu spłaty – im więcej rat kredytowych tym jednostkowy koszt każdego miesiąca niższy. Tu jednak zalecamy ostrożność, bo im dłuższy okres spłaty, tym łączna suma odsetek zapłaconych bankowi jest wyższa.
Sposobów na poradzenie sobie z ratą kredytu można też szukać po drugiej stronie bilansu – przychodowej. Bo przecież większa gotówka do dyspozycji oznacza mniejsze problemy ze spłatą kredytu. Można więc poszukać dodatkowych źródeł dochodu (podwyżka, zmiana pracy, dodatkowa działalność, wyprzedaż zbędnych rzeczy z mieszkania) lub skupić się na oszczędnościach w domowym budżecie. Nie trzeba przedsiębrać wielkich kroków, by obniżyć rachunki za prąd i wodę, a gdy dodamy do tego rezygnację z używek i ograniczenie wyjść „na miasto” okaże się, że oszczędności same się znajdą. Pamiętajcie jednak, by z tym nie przesadzać, nie ma co spędzać wieczorów przy pogaszonym świetle, czy całkowicie rezygnować z życia kulturalno-towarzyskiego.
W tym artykule wyjaśniamy różnice między ratami zwykłymi a malejącymi.