Co jakiś czas na polskim rynku bankowym zdarza się przejęcie. Bank X kupuje bank Y, a klienci tej drugiej instytucji nie mogą spać, bo obawiają się o to, że nowe rządy oznaczać dla nich będą wyższe koszty. Czy słusznie?
Raz podpisana umowa nie może zostać zmieniona ot, tak sobie. Mając więc założoną lokatę
w banku na wysokie oprocentowanie nie musimy obawiać się o to, że po fuzji lub przejęciu, otrzymamy niższe odsetki. Jeśli bankprzejmuje inny to wraz z podpisanymi przez niego umowami, które ten podpisał z klientami. Raz założona lokata jest więc nie do ruszenia aż do dnia zapadalności.
Teoretycznie tak samo jest z kredytami. Jeśli bank kupuje inny (zdarzają się też przejęcia samych portfeli kredytowych), to nie może zażądać natychmiastowej spłaty kredytu, musi respektować zapisy zawarte w umowie. A co z warunkami cenowymi?
Tu obawy mają na przykład dotychczasowi klienci Nordei, która została kupiona przez PKO BP. Nordea słynęła z atrakcyjnych kredytów hipotecznych, szczególnie we franku. Oferty PKO BP zwykle były dużo gorsze. Nic więc dziwnego, że klienci martwią się o przyszłość swoich pożyczek.
Bank musi przestrzegać zapisów podpisanej umowy i się do nich stosować. Rzecz w tym, co jest w tych umowach zapisane. Czasem bowiem pojawiają się zapisy dające bankowi furtkę np. do podwyżki marży kredytowej, co argumentuje się np. „zmianą warunków rynkowych”. Warto przeczytać swoją umowę kredytową, by wiedzieć, czego można się spodziewać.
Co się na pewno zmieni w przypadku spłaty kredytu walutowego to spread. On nie jest zapisany w umowie, więc po zmianie banku będziemy spłacać kredyt po jego stawkach.
I wszystko zależy od tego, jaki jest bank przejmujący, bo może to dla klienta oznaczać zarówno oszczędności jak i dodatkowe koszty.
Różnie może też być z kontami, które mieliśmy w przejętym banku. W długim okresie bank zapewne zunifikuje ofertę, a to może oznaczać zmiany na korzyść bądź niekorzyść. Ale
z kontem to nie ma takiego problemu jak z kredytem, bo w razie czego można się po prostu przenieść do konkurencji.